A ja?
Kilka pieluch przewinęłam, kilka łyżek zupy dałam, kilka walk stoczyłam z zamkiem zimowego kombinezonu, kilka strachów się najadłam, ot codzienność...
I choć teraz jeden dzień taki sam jak poprzedni za lat parę te 365 dni wyda mi się jedynie kilkoma, w których miałam tyle szans niepowtarzalnych. Sprzątać klocki, czytać bajki, latać rakietą i gonić z czapką. Dlatego jaka bym urobiona nie była (a byłam może zaledwie kilka razy, bo jak tu nazwać siebie urobioną jak ostatecznie mam jeszcze siłę codziennie na Facebooka patrzeć przynajmniej 7 minut. No co? Dopiero będzie jak przegapię ślub znajomego znajomej z pielgrzymki w 2003!!! ;p) cieszę się z tego co w tej chwili mam. Bo przyjdzie czas, w którym zauważę, że heloł!
Co ten samochód tu robi? Przecież położyłam go tu wczoraj! Na co on czeka? Już mi stąd! Schowaj się gdzieś, gdzie w momencie krytycznym absolutnie nie bedę mogła cię znaleźć!
Tak właśnie trzeba mi myśleć. Tak trzeba myśleć odkurzając trzeci raz tego samego dnia i gdy leci właśnie talerz z zastawy ślubnej i gdy paluszki odbite już na świeżo umytej szybie i gdy padasz na pysk, że aż fejsa nie chce się włączać, a rozanielony Mąż, który akurat skończył duży projekt dziś w pracy uwodzicielskim spojrzeniem tkwi w Twoich... oczach powiedzmy...
Idź kobieto! Fejs zaczeka ;p
Kilka fotek też zrobiłam (w tym roku) coby posuchy nie szerzyć ;)
..Ty wiesz, że Twoje literki są znacznie skuteczniejsze niż neospazmina? :))) Ola
OdpowiedzUsuńCieszę się :) Haha, a o ile zdrowsze ;)
Usuń